Bywają takie konsultacje, które na zawsze zapadają w pamięć, kiedy rozpatrzeni rodzice szukający pomocy dla swojego maluszka zapewniani są, że z wędzidełkiem języka jest wszystko w porządku, a maluch ewidentnie nie radzi sobie ze ssaniem, ma nieprawidłowe przyrosty masy ciała, grozi mu karmienie przez sondę, próbom karmienia towarzyszy znaczny niepokój motoryczny, napięcie mięśniowe i szereg różnego rodzaju kompensacji.
W tym konkretnym przypadku potrzebowaliśmy tzw. „cięcia na zimno” i to na CITO gdyż walczyliśmy przede wszystkim o uwolnienie przyrośniętego języka i uchronienie bobo przed zgłębnikiem nosowo-żołądkowym.
I ta cudowna wiadomość od rodziców sprawiła, że jestem już spokojniejsza o nich. Teraz możemy działać dalej…
Wędzidełko języka to niej bułka z masłem….